13 października 2011

'cause life it's a beautfull struggle pt. 2

Jestem przeciętnym typem. Mów mi typie.
Mała litera ma sens. Wierz mi.
Jesteś powietrzem, które zawiewa mi za kołnierz, szlugiem który spalam w minutę i nadzieją którą turlam po padole.
JESTEŚ fastrygą nonsensu, tak rzeczywistą jak twoje włosy, które próbuje chwycić w garść, ale wymykają mi się z rąk jak śliska ryba.
Wiecznie spalam, wiersze, kawały i pointy.
Spójrz na moja grdykę, kiedy w zakłopotaniu przełykam ślinę: mówi cytując Liz Phair, że "Fuck&Run" to opcja na nigdy. Tego typu kwestie znam jedynie z filmów.
Telefony mnie jedynie straszą.
Gdy zdejmuję w w samotności /czasem/ maskę, wtedy jestem w stanie dostrzec Twoje rysy.
Tani tandeciarz na posterunku. As usuall. Jak Business u chłopaków z EPMD.
Wierz mi. Nic nie mowilem, czasem tylko szeptam w nocy, o tym, że masz tu miejsce ktore chowam na wieczne /nigdy/.
Patrafisz wierzyć w nic?
Jestem Twoim bełkotem. Ostatnim typem na posterunku.
Skojarz, poza życiem, w nim samym nie mamy zbyt wiele.
Jesteś jak zapałka, przytrzymujaca powieki, bo z reguły czuje się cholernie spiący. Demyt sam tego nie kumam.
"Hello Girl You need a ride?"
Między słowami znajdziesz jedną z moich prawdziwych twarzy.
W słowach najczęściej prośbę o zaprzeczenie.
W kieszeniach najwyżej klucze, a na ustach przyzwyczajenie po papierosie.
But hey!
Mam wolne miejsce w samochodzie.
Możemy kruzować nawet boso, stęplując potłuczone marzenia tych, którzy przecierali nam szlaki.
Tak naprawdę
nic im nie jestesmy winni.
Jesteśmy
ponad tym.
Założę Ci włosy za ucho i opowiem kilka kłamstw.
może nawet moje ulubione.
/ "We could be Heroes just for one day" /

Brak komentarzy: