30 stycznia 2010

Myślisz o mnie. Myślę o Tobie. Myślimy o sobie siłą rozpędu.
Nagle budzę się obok Ciebie i uświadamiam sobie, że zapomniałem tych wszystkich wielkich słów. Wszystkie mam na końcu języka.
Odkąd nosisz się na czarno, słońce przestało kroczyć przed nami.

Na twoim podbródku zamieszkał strach. Widzę jak drży, kiedy staję za twoimi plecami i smagam twoją szyję ciepłym oddechem z moich osmolonych nikotyna płuc. Tulę Cię. Trzymam Cię za rekę, ale czuje chłód cienia rzucanego przez wskazówki zegara.
Przepraszam. Przerwałem Ci. Zdaje się, że mówiłaś coś o nieskończoności...
To miasto nas nie lubi, a telefony już dawno zaczęły mówić za nas.

Ze nudów liczymy na palcach lata.
Na Twoich i Naszych dłoniach.

2 komentarze:

eM pisze...

absolutnie wszystko co piszesz jest do zjedzenia.

Father Mulcahy pisze...

Enjoy Your Meal ;)