25 grudnia 2008

La Passión

Podmuch orzeźwiającego scirocco roztańczył plisy jej czarno - białej sukienki z żorżety, uwydatniając smukłość sylwetki. Zachęcająca woń popołudniowego, letniego powietrza Barcelony otuliła całe pomieszczenie, rozmywając przyjemny, lecz już lekko nazbyt intensywny zapach terpenyny, zastępując go aromatem pyłków rozkwitających o tej porze korkowych dębów, które tak licznie i wdzięcznie porosły róg ulic Passeig de Grácia i Provença.
Pilár zmrużyła oczy rozkoszując się przyjemną monotonią gwaru ulicy, przepełnionego tętętem podkutych , końskich kopyt i rozpływającym się w górującym nad nimi popiskiwaniu rybitw, nawoływań ulicznych sprzedawców cytrusów. Jej twarz z wolna zastygała, uwydatniając kredowy odcień jej cery, sprawiającej wrażenie całkowicie niedostępnej dla jakiegokolwiek promienia słońca. Była to jedna z tych twarzy, która mimo łagodności rysów, nosiła w sobie cień niedostępnej nikomu tajemnicy.
Ramón odetchnął, była to sekwencja tych kilku chwil, dzięki którym mógł bezwstydnie ślizgać się wzrokiem po jej ciele. Mimo, że pracował nad jej portretem od kilku dni, jego zwyczajną śmiałość, burzyła bezpośredniość jej naturalnej, europejskiej sensualności, nienoszącej w sobie jakiegokolwiek śladu wyuzdania.
Przyjmował podobne zlecenia od kilku miesięcy, kiedy to mimo dobrych recenzji jego ostatni wernisaż , przyniósł finansową porażkę. Nie był w stanie pogodzić się z myślą, iż impresjonizm - czy jak go wolał nazywać w swoim przypadku: postimpresjonizm - odszedł bezpowrotnie w kierunku annałów historii, za zasłoną braku emocji. Nie mógł na równi konkurować z będącymi na fali Miró czy pracami kubistów, ale też zaciekle trzymał się myśli, że wielki artysta - a za takiego sie uważał - jest ponadczasowy i to on tworzy trendy. Przez ostatnich kilka miesięcy jednak zdążył pożegnać się z tym pomysłem. Zdecydował się powrócić do zdecydowanie łatwiejszej, minimalistycznej kreski, żywych kolorów i prostszych form, taka sztuka, może i nie była w nurcie awangardy, ale zawsze pozostanie ponadczasową i co najważniejsze - wypłacalną.
Pilár z zamyślenia wyrwało mlaśnięcie pszczoły, która rozbiła się o szybę, przecinając smużką niepokoju zastałą ciszę. Otwierając oczy, uchwyciła wzrok Ramóna, który przepełniony zmieszaniem skrył się automatycznie za ścianę płótna, niczym dziecko, któremu przetrącono ręce w momencie, kiedy sięgał po coś zakazanego w jego wieku. Uśmiechnęła się do siebie, tuląc podbródek do piersi i zakładając nogę na nogę, schyliła się ku stolikowi z kutego żelaza i chwyciła nóżkę kieliszka z martini, kołysząc nim delikatnie dookoła, by trunek zwilżył suche ścianki naczynia. Refleks słońca odbitego w jego rancie, błysnął po hebanowym blacie, na którym stał tylko kandelabr i i ołowiana, kubańska popielniczka z trzema niedopałkami ze śladami rubinowej szminki na ustniku.
- Seniór. - wydobyła z suchych ust, natychmiast zwilżając je resztką martini. - Jest pan przecież profesjonalistą. - dodała rozgryzając ostatnią oliwkę z wykałaczki, patrząc mu w oczy.

21.XI.08

The Ecstasy Of Saint Theresa - Fluidum

Brak komentarzy: