15 grudnia 2007

Don't Follow The Leader

Wodził myślami między smużkami skondensowanego dymu.Próbując czytać, drapał oczy, podrażnione szczypiącym odcieniem błękitu jaki ulatniał się z końcóweczki cylinra made by Philip Morris. Strzepywał popiół do umywalki. Palenie zawsze ma w sobie jakąś poetykę. Nawet tutaj z porcelitem pod sobą.
"Ludzie tacy jak ja pragną destrukcji, ponieważ po zniszczeniu starego wrzechświata powstanie nowy. Gdy wielcy bohaterowie dają pełną swobodę swoim popędom, są cudownie potężni, gwałtowni i niezwyciężeni. Podobnie jak maniaka seksualnego, szukając kochanki, nic nie może ich zatrzymać."
- A to skurwiel! - pomyślał. - Takiego gnoja posłałbym z jego Graceland z powrotem do Tupelo!
Problem w tym, że facet nie żyje od iluś tam już lat. Facet który miał na rekach krew milionów, odszedł spokojnie we śnie, zostawiając za sobą ponad miliard ludzi, którzy do dziś są zmuszeni są być jego sierotami.
Nic nie mógł dla nich zrobić.
- Chociaż ... zaraz ... - pomyślał i wyrwał automatycznie kartkę z książki. Spojrzał na nią jeszcze raz.
- Właśnie mam twój tekst przed sobą. Za chwile będę miał go za sobą. Skojarz! Nade mną niebo styropianowych kasetonów, a prawo moralne pode mną!
A co? Niech sobie skurwiel nie myśli!

Apollo Four Forty - [Electro Glide In Blue #05] Vanishing Point

Brak komentarzy: