Jak w większości tanich historii i ta znalazła początek na portowym nabrzeżu. Miejscu przepełnionym zastygłym już dawno wzruszeniem minionych pokoleń, wyciem do księżyca zakompleksionych nastolatków, dla których to miejsce jest niczym konfesjonał i kozetka w jednym. Miejscem przepełnionym rozkoszą zakochania latem i smrodem gnijących ryb o każdej innej porze.
***
- Co ty tu robisz? - rzuciła mechanicznie, w odruchu pierwszego zaskoczenia, jak to zwykle bywa. Usmiechnąlem bo przecież to nie było, żadne pytanie.
- Masz chwile? - rzuciłem, bo chciałem patrzec na nia tak długo jak tylko się da. Była jeszcze piekniejsza, niż wtedy kiedy ostatni raz ją widziałem. Nie było wątpliwości, stała się kobietą.
***
Po chwili szliśmy w kierunku przystani. Zdziwiło mnie z jaką łatwością i brakiem jakiejkolwiek sztuczności potrafiliśmy rozmawiać po dziesięciu przeszło latach braku jakiegokolwiek kontaktu. Z początku obawiałem się że to spotkanie bedzie noisiło w sobie ten rodzaj sztuczności jaka towarzyszy, spotkaniom po latach ludzi którym wydawało się, że łączyło ich wiele, a dziś niemaja sobie nic do powiedzenia.
Mówiliśmy o rozmytym westchnienieu za straconą młodością, w tym miejscu, któro było dla nas odbytem świata, tym środkiem nikąd z okładki Hansonów. Paradoksalnie nie potrafimy od niego uciec wracając tu przynajmniej raz na rok.
Właściwie nigdy sie z nią nie rozstałem, nosiłem ją ze soba wszędzie, była wspomnieniem najlepszego okresu w moim życiu. Nie umiałem pozbyć się tego wrednego nawyku porównywania wszystkich kobiet z którymi byłem związany, do jej wyidealizowanego przez lata wizji. Wiedziałem, że nigdy jej nie spotkam, że będzie tylko westchnieniem, ale nosiłem w sobie pamięć o niej, by przyponała mi, że życie miało sens, nawet jeśli była to chwila.
Kiedy ją zobaczyłem wystraszyłem się, bo wydawało mi się, że strace to pielegnowane przez lata wspomnienie, gdy dowiem się kim jest ... Absurdalne ale wydawalo mi sie, że cennejsze dla mnie było jej wspomnienie niż ona sama, patrząca na mnie rozpromienionymi oczami.
***
- Wiesz? Za każdym razem gdy tu jestem szukałam ciebie wzrokiem. - powiedziała przykrywając swoim ramieniem moje. Pierwszy kontakt. Szliśmy teraz jak starsze małżeństwo, zachwycone nadmorską aurą, kierujące wzrok ku górze. Później szliśmy jak coraz młodsze małżeństwo, narzeczeni, w końcy jak świeżo zakochani ... była to w końcy podróż ku przeszłości.
***
- Co ty tu robisz? - rzuciła mechanicznie, w odruchu pierwszego zaskoczenia, jak to zwykle bywa. Usmiechnąlem bo przecież to nie było, żadne pytanie.
- Masz chwile? - rzuciłem, bo chciałem patrzec na nia tak długo jak tylko się da. Była jeszcze piekniejsza, niż wtedy kiedy ostatni raz ją widziałem. Nie było wątpliwości, stała się kobietą.
***
Po chwili szliśmy w kierunku przystani. Zdziwiło mnie z jaką łatwością i brakiem jakiejkolwiek sztuczności potrafiliśmy rozmawiać po dziesięciu przeszło latach braku jakiegokolwiek kontaktu. Z początku obawiałem się że to spotkanie bedzie noisiło w sobie ten rodzaj sztuczności jaka towarzyszy, spotkaniom po latach ludzi którym wydawało się, że łączyło ich wiele, a dziś niemaja sobie nic do powiedzenia.
Mówiliśmy o rozmytym westchnienieu za straconą młodością, w tym miejscu, któro było dla nas odbytem świata, tym środkiem nikąd z okładki Hansonów. Paradoksalnie nie potrafimy od niego uciec wracając tu przynajmniej raz na rok.
Właściwie nigdy sie z nią nie rozstałem, nosiłem ją ze soba wszędzie, była wspomnieniem najlepszego okresu w moim życiu. Nie umiałem pozbyć się tego wrednego nawyku porównywania wszystkich kobiet z którymi byłem związany, do jej wyidealizowanego przez lata wizji. Wiedziałem, że nigdy jej nie spotkam, że będzie tylko westchnieniem, ale nosiłem w sobie pamięć o niej, by przyponała mi, że życie miało sens, nawet jeśli była to chwila.
Kiedy ją zobaczyłem wystraszyłem się, bo wydawało mi się, że strace to pielegnowane przez lata wspomnienie, gdy dowiem się kim jest ... Absurdalne ale wydawalo mi sie, że cennejsze dla mnie było jej wspomnienie niż ona sama, patrząca na mnie rozpromienionymi oczami.
***
- Wiesz? Za każdym razem gdy tu jestem szukałam ciebie wzrokiem. - powiedziała przykrywając swoim ramieniem moje. Pierwszy kontakt. Szliśmy teraz jak starsze małżeństwo, zachwycone nadmorską aurą, kierujące wzrok ku górze. Później szliśmy jak coraz młodsze małżeństwo, narzeczeni, w końcy jak świeżo zakochani ... była to w końcy podróż ku przeszłości.
2 komentarze:
Chyba, kurwa, jesteś drugą wersją mną. Masz te same follow upy, te same linijki. I katujesz to samo na głośnikach. Ja pierdolę.
Drugą wersją mnie. Kurwa. Nie "mną". Czasem jak bym sam ze sobą rozmawiał, tak to widzę.
Prześlij komentarz