Ostatni raz spotkałem ją na tym rogu. To była jedno z tych części tego miasta , które nigdy nie śpi. Wiesz, to jest jedna z tych historii, które relacjonujesz stosując metodę cut'n'paste. Nigdy nie ma jednej prawdy, choć poza wszystkim istnieje tylko ona. Zobaczyłem ją zza zaparowanej szyby taksówki. Była w obcisłych dżinsach i rozciągniętym swetrze. Krzyknąłem do faceta za kółkiem, informując go, że wysiadam. Mimo, że znaliśmy się tylko 10,80$, czułem do niego podprogową sympatię. Jego twarz pokrywała chropowata swojska cera, przez która pewnie nie lubił być fotografowany i miał miły zwyczaj nie atakowania pasażerów niepotrzebnymi zdaniami. Zapłaciłem mu dwudziestką i wyszedłem bez słowa. To była ostatnia rzecz jaką pamiętam...
________
We wzburzeniu wypominam sobie brak papierosów, akurat teraz musiałem je rzucić. Spluwam krwią na asfalt, pozostawiając go niewzruszonym, skurwiel chyba widział już wszystko; nie przestając przeklinać losu chowam ręce w kieszeni i ruszam w kierunku jądra nocy, studząc drżenie rąk zabawą kluczem. Miasto nigdy nie śpi. Jest czymś więcej niż spółdzielnią potrzaskanych marzeń, ale czymś mniej niż snem. Jakiekolwiek apoteozy miejsc były dla mnie zawsze czymś żałosnym. To tylko preferencje. Beton i asfalt zawsze zostanie tylko betonem i asfaltem, bez nadbudowy, bez nadziei, wiary, pieniędzy i miłości... bez miłości.
/z pasterskim pozdrowieniem/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
wreszcie wróciłeś ... :) fajnie przeczytać coś świeżego... pzdr :D
Prześlij komentarz