Kiedyś kradliśmy razem jabłka i biegaliśmy po piwnicach. Był kimś na podwórku. Jak dziś pamiętam jak zajebał z gruszki w łeb księdzu chodzącemu po kolędzie, jak spuszczał wpierdol starszym od siebie o kilka lat, w ogóle nie pamiętam żeby ktokolwiek inny niż on w historii tego osiedla robił za Crockett'a, jak biegaliśmy miedzy trzepakami jako Policjanci z Miami, Tabsem mógł być w końcu pierwszy lepszy frajer, Crockett'em nigdy. Zazdrościłem mu wszystkiego. Rządził osiedlem do końca podstawówki, wtedy jego starego przenieśli do innego miasta. Nawet nie pamiętam kto wprowadził sie zamiast niego.
Spotkałem go kilka lat później przypadkowo wpadając na niego na plaży. Było pusto, on z rękami w kieszeniach i głową schowaną głęboko w ramionach stał i tępo patrzył przed siebie licząc w myślach kilometry do granicy horyzontu. Powietrze było ostre, naelektryzowane do granic możliwości, każdy kolejny haust powietrza przypominał połykanie kolczastego drutu. Mówił coś o tym co się działo, przez te wszystkie lata, że trafił gdzieś tam, że skończył jakiś mało prestiżowy kierunek, że szuka roboty. Po spuszczonym wzroku zorientowałem się, że był człowiekiem któremu nie wyszło. Przestałem słuchać... z resztą to było nieważne... patrzyłem tylko w jego ziemistą, przeźroczystą twarz... wyrażała tyle emocji co pęknięta szyba.
Próbowałem wyobrazić sobie jego życie. Zobaczyłem tylko powycinane z telewizyjnych gazet kobiety przypięte pinezkami do ściany nad łóżkiem. Wpatrywał się w nie jak Barton Fink w plażową pocztówkę szukając jakiejś enigmatycznej podpowiedzi. Wszystkie były więcej niż idealne, jakby ktoś je sprofilował pod jego percepcje estetyki. Spędzone z nimi godziny dawały iluzje bliskości, pozwalały wierzyć w jakieś nieokreślone "może kiedyś". Wiedział o nich wszystko. Najbardziej jednak to, że nigdy nie będą jego.
To był jeden z tych wieczorów kiedy gasząc światło przed snem nie powiedziałem sobie: "Spieprzyłeś to stary".
________
Rozmarzona17 wklepała w klawiaturę feerie pochlebstw na swój temat.
MarianoItaliano wpisał tylko: 10''.
Spotkałem go kilka lat później przypadkowo wpadając na niego na plaży. Było pusto, on z rękami w kieszeniach i głową schowaną głęboko w ramionach stał i tępo patrzył przed siebie licząc w myślach kilometry do granicy horyzontu. Powietrze było ostre, naelektryzowane do granic możliwości, każdy kolejny haust powietrza przypominał połykanie kolczastego drutu. Mówił coś o tym co się działo, przez te wszystkie lata, że trafił gdzieś tam, że skończył jakiś mało prestiżowy kierunek, że szuka roboty. Po spuszczonym wzroku zorientowałem się, że był człowiekiem któremu nie wyszło. Przestałem słuchać... z resztą to było nieważne... patrzyłem tylko w jego ziemistą, przeźroczystą twarz... wyrażała tyle emocji co pęknięta szyba.
Próbowałem wyobrazić sobie jego życie. Zobaczyłem tylko powycinane z telewizyjnych gazet kobiety przypięte pinezkami do ściany nad łóżkiem. Wpatrywał się w nie jak Barton Fink w plażową pocztówkę szukając jakiejś enigmatycznej podpowiedzi. Wszystkie były więcej niż idealne, jakby ktoś je sprofilował pod jego percepcje estetyki. Spędzone z nimi godziny dawały iluzje bliskości, pozwalały wierzyć w jakieś nieokreślone "może kiedyś". Wiedział o nich wszystko. Najbardziej jednak to, że nigdy nie będą jego.
To był jeden z tych wieczorów kiedy gasząc światło przed snem nie powiedziałem sobie: "Spieprzyłeś to stary".
________
Rozmarzona17 wklepała w klawiaturę feerie pochlebstw na swój temat.
MarianoItaliano wpisał tylko: 10''.
1 komentarz:
I hope, I think, I know
Prześlij komentarz