18 kwietnia 2008

When Someone Great is Gone

Nie był typem intelektualisty, chyba częściej niż biblie czytał złote mysli na popękanych kafelkach wucetów. Podobno gdzieś pracował, ale trudno powiedzieć gdzie. Po godzinach kupował pierwsze edycje niskonakładowych singli puszczanych na rynek. Podobno miał tego całą piwnicę. Mówił, że kolekcjonuje przyszłą fortunę. Nie przestał nawet wtedy kiedy okazało się, że po dziesięciu latach są warte najwyżej jedną dziesiątą tego co na nie wydał. Załamał się dopiero kiedy przeczytał w National Georafic, że kompakty rozkładają po 25 latach. Przestał kupować single i przestał kupować National Geografic.
Jego dziewczyna - chyba Natalia - była tlenioną blondynką, średnio ładną i średnio zadbaną, na pierwszy rzut oka wyglądała na kogoś kto na pulpicie może mieć tapetę z Maćkiem Zakościelnym, prowadzi fan bloga Kryminalnych i słucha radia Eska w winampie, ale w bliższym kontakcie sprawiała wrażenie nawet inteligentnej, podobno miała za sobą całego Kunderę i otarła się o licencjat z administracji. Kiedy odeszła wywietrzył tylko pokój, zebrał jej włosy z grzebienia i odkapslował ciepłego lagera.
Jego buty miały chyba wbudowany szperacz gówien. Wybierały je czasem z dokładnością dziesięciu trafień na dziesięć. Z początku ogarniały go eksplozje wkurwienia, ale później doszedł chyba do wniosku, że na pewne rzeczy nie ma się wpływu i przestał nawet zwracać na to uwagę, jak na przekręcone nazwisko w gazecie.
Wszystkie jego rozmowy o prace kończyły się dyplomatycznym, znaczącym tyle co pasożytujące na jego podeszwach psie gówna: "Zadzwonimy do pana". Odbierał brzmienia słów, pomijanie wartości znaczeń i kontekstów, wychodził zatrzaskując za soba drzwi - spokojnie - jakby zgniatał wpijającego się w szyję komara.

Odtwarzał szczęście w spauzowanej stopklatce myśli. Skadrowane i uczesane przez czas, jak miejsce dorastania. Żył jak każdy: między przed chwila i zaraz. Pośród śniegów i pustych przestrzeni, przygwożdżony trzydziestoletnim gwoździem teraz. W zardzewiałym klimacie, zaszczepiony na tężec.

Dzisiaj przyszedł czas pożegnań. Spoczywaj w spokoju przyjacielu.

... because, what's the difference?

LCD Soundsystem - [Someone Great #01] Someone Great

10 komentarzy:

IntrudeR pisze...

Od administracji wara
chyba że ci się pomysły kończą.
Kompleksy można wyleczyć, wystarczy być sobą ale to już inna historia...na ten jałowy grunt uczuciowych torsji można pozwolić ale niech Cię nie zdominują bo tu też jest świat.

Father Mulcahy pisze...

że jak? :D

Anonimowy pisze...

za to tu kompleksów ewidentny brak :)- kompleks kontra pseudokompleks ?

IntrudeR pisze...

nie lubię jak ktoś się wpie..... między wódkę a zakonskę :)

Father Mulcahy pisze...

"zakąskę" chyba. C'nie?

IntrudeR pisze...

stary gdybym miał poprawiać twoje teksty tydzień by mi nie wystarczył. więc ZAKONSZ sobie tom zakonske ziom.

Father Mulcahy pisze...

panczlajn jak ja pierdole :D

Anonimowy pisze...

Wpierdala?..chyba po to te komentarze, co nie? A jak ktoś nie ma konstruktywnych uwag to wódka i "zakonska" ma nadrobić tak? :-) dobra zakonska:) nie jest zła, dobra wódka nie jest zła. A kometarz do dupy.

IntrudeR pisze...

dobra już nie pisze bo widze że tu jakaś sekta :D

Anonimowy pisze...

taa...sekta najprawdziwsza xD