3 kwietnia 2008

All of a sudden I've lost my way out of this city

Kiedy Frank zatopił usta w cytrynie, by oswoić moc Tequili, słońce sięgnęło zenitu. Miał w zwyczaju oceniać wszystko kilka centymetrów tytoniu później. Z tego miasta nie można było uciec, było jak kamień w bucie, właściwie pozwalało ci na wszystko, tyle że na krótka metę.

Skupił wzrok na Ali siedzącej w otwartych drzwiach czerwonego Eldorado '77. Oblepiona pustynnym pyłem rysowała patykiem w piasku. Nie zdawał sobie sprawy, że poznał ją kilka lat wcześniej na kredowym pictorialu znalezionym w szufladzie ojca.

Skończył papierosa i przepłukał ostatni raz usta Tequilą. W słońcu musiało być ponad i jeszcze trochę. Zaskoczony serią strzałów, nie zdążył już wstać, ani upaść. Ostanie przedśmiertne życzenie wyślizgnęło się z bezwładnej ręki tocząc sie kilkanaście centymetrów po ziemi i wsiąkało w nią powoli, znikając w jej odchłani jak wszyscy inni bezimienni i nierentowni dłużnicy z Las Vegas, poznając znaczenie "zawsze".

Brak komentarzy: