30 grudnia 2007

Masłowskim Wejherowem polece:

Lubie ją wkurwiać. Tak zwyczajnie, bez większej zajawki na planowanie i układanie tego wcześniej. Na spontanie. Ona mówi, że jeśli ją naprawde kocham to, byłym dla niej inny. Ja na to, że kochanie, skarbie ty moje, nikt cię nie kocha, jak ja ciebie kocham. Ona mówi że kocham ją tak jakby zbyt oporowo. Ja na to, że chyba, sobie ze mnie jaja robi, a takie szajby mnie grubo podkurwiają i mówię, że będzie sie musiała starać, nadskakiwać, klękać, siorbać i w ogóle o jak nie to z nami koniec. Ona płacze. Jej oczy celują we mnie jak laserowe namierzanie w karabinach, takie co je widziałem kiedyś na Polsacie w jakimś filmie o przyszłości, chyba Van Damme jakiś tam grał czy Chuck Norris. Nie pamiętam. I tymi oczami wypala we mnie jakieś przejście. Tym spojrzeniem, tą swoją bezzależnością i bezradnością. Zmusza mnie by współczuć. Przekopuje się we mnie, w środku jak jakiś kret w norze, rozsypując w rozsypkę moje całe wkurwienie. Zapominam po chwili o tym, że jeszcze przed chwilą była w moich oczach osikanym przez jakiegoś kundla, niechcianym przez nikogo słupem. Wlewa we mnie tym wzrokiem, jakimiś niewidzialnymi żyłami chyba, przepompowywuje tymi tunelami we mnie swoje łzy, tylko, że takie jakieś ciepłe i troche przysłone. Wypłukuje ze mnie wszystko, naważa solami mineralnymi, moją glebę dawno zasypanych uczuć, sieje jakieś tam ziarna; że teraz to ja nie bedę już lubiał jej podkurwiać, tylko chodził z nią bez przerwy za rękę, kupywał jakieś "Gale" czy "Vivy", chodził oglądać pralki na wystawach promocyjnym w sklepach Agd, a wieczorem po kolacji zamiast podbijać statystykę, no wiecie to co pisali w gazetach - 123 razy rocznie przeciętnego Polaka - albo spożywać idealnie schodzoną w tym celu - w tej lodówce co o niej wcześniej mówiłem - szyjkę browaru, zasiądziemy na kanapie co nam ja jej rodzice kupią i będziemy oglądać Taniec z gwiazdami a potem powtórke z Kryminalnych, co to jego przegapiliśmy jak byliśmy u jej najlepszej przyjaciółki na imieninach. A może jeszcze do tego jej mama wpadnie do nas pooglądać z nami.
Mówię w końcu, że przestań płakać, w końcu nic takiego się znowu nie stało, że przecież cię kocham, że zrobie dla ciebie prawie wszystko. Ona, że czemu prawie. Ja, że niech jej będzie, że wszystko, tylko, żeby w końcu przestała płakać bo mnie już głowa rozbolała i, że muszę się napić i zagryźć Apapem. Ona, że wiedziała, że ja kocham i, że będzie już ze mną zawsze. Do końca.
Ja tylko myślałem sobie, że to nieprawda, ze tak tylko mówi, że tak trzeba mówić, jak ci aktorzy w tych wszystkich serialach w telewizji i, że tylko dlatego tak mówiła, że przecież po co to mówić jak w sumie nie trzeba. Ale tak pomyślałem sobie, że w sumie, może i trzeba. Powiedziałem, że też, że ja ... i że w ogóle.
Tak sobie mówiliśmy, chodziliśmy po tabsy do Jokera, ze sobą za rękę, jeździliśmy naszym nowym metalikiem srebrnym Volkswagenem , kiedy ta w końcu przychodzi do mnie i mówi, że brzuch, że 6 tydzień i, że jej matka pyta kiedy ślub. Ja zaskoczony, ze jaki znowu ślub. A ona, że jak to, że przecież się kochamy i w ogóle. Co miałem odpowiedzieć.
I tak już trzeci rok mija jak na kanapie oglądamy kryminalnych - bo jeszcze ich nie zdjeli, a to człowiek się przyzwyczaił -, tyle, że już nie powtórki jak kiedyś, bo się pokłóciliśmy z jej najlepszą przyjaciółką, jakoś tak z pół roku temu, a tak w ogóle to zaraz po nich dają powtórkę Tańca z gwiazdami, tyle, że obejrzymy ją po prostu drugi raz.

Może też dostane NIKE :)

Burial - [Untrue #05] Endorphin

Brak komentarzy: